Wszyscy jedzą karpia
![]() |
Marjan Lazarevski, źródło |
Dziś w Bułgarii obchodzone jest ważne grudniowe święto – Nikułden, czyli dzień św. Nikoli. Podczas bułgarskich Mikołajek dzieci nie znajdują słodyczy w wypucowanych dzień wcześniej butach, a zajadają się… karpiem. Dlaczego? Św. Nikoła to patron morza, marynarzy i rybaków. Z tego powodu na stole pojawiają się różne dania rybne, zwłaszcza karp, który uznawany jest za sługę św. Nikoli.
6 grudnia to także dzień imienin wielu Bułgarów. Każdy, kto zna jakiegoś Nikolę, Nikołaja, Kolja lub Nikolinę czy Nikoletę, nie może zapomnieć o złożeniu im życzeń. Imieniny są w Bułgarii równie ważne, a może nawet ważniejsze niż urodziny.
Oczywiście nie mogło zabraknąć przesądów związanych z tym dniem. Po pierwsze – kobiety muszą uważać przy oczyszczaniu ryb, aby łuski nie spadły na ziemię, bo jeśli ktoś nadepnie na łuskę, rozchoruje się i umrze! Koniecznie trzeba także zachować ość z głowy ryby, która ma kształt krzyża. Ma ona bowiem niezwykłe moce lecznicze.
A już myślałam, że to Ty zrobiłaś tego karpia, co na zdjęciu i byłam naprawdę pod wrażeniem! ;) A owa ość w kształcie krzyża ma nawet swoją specjalna nazwę ;)
OdpowiedzUsuńJustyna
Nie żebym nie umiała ;D
UsuńNo proszę, po polsku czy po bułgarsku? Ja nawet nie wiem, jak to dokładnie wygląda. Z karpia najlepiej kojarzę oczy, którymi się bawiłam, gdy byłam mała (straszny dzieciak).
Po bułgarsku oczywiście, to oni mają określenie na różne dziwne konkretne rzeczy, a nie mają pojęć ogólnych ;) Ale sprawdziłam teraz, i pomyliły mi się fakty. Aczkolwiek to i tak bardzo interesujące. Ja miałam na myśli kość z kurzej piersi, ewentualnie indyczej, która jest w formie trójkąta (zatem znów bardzo bogata symbolika), nazywana jest "ядец", jest też gra z nią związana, i co jeszcze ciekawsze, stamtąd prawdopodobnie bierze się nowe znaczenie tego słowa, które można by przetłumaczyć jako "przegraną", "niepowodzenie". (w grze, jeśli ktoś wygrywa, to wykrzykuje do przeciwnika "ядец", oświadczając w ten sposób jego przegraną). Niegdyś ta kość uważana była za apotropeion.
UsuńJ.
To niech idzie w gosci, na pewno gdzies sie znajdzie dodatkowa porcja karpia ;)
OdpowiedzUsuńNajlepiej pojechać do mamy ;) Ale wtedy by wyszło, jaka ze mnie marna gospodyni :)
UsuńA do tego, jak powszechnie wiadomo, dopuścić nie można. Nigdy ;)
UsuńO, ja też z tych, co to się panicznie boją ości. Za bardzo za rybami nie przepadam nawet z tego powodu, nawet do filetów jakoś tak sceptycznie podchodzę. Bardzo ciekawy wpis, często zapominam, że Mikołaj może się kojarzyć nie tylko z tym od prezentów i słodyczy ;)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że nie tylko ze mnie taka panikara ;)
UsuńKarp...hmmm zawsze kojarzył mi się z całą masą ości, z którymi trzeba było walczyć w trakcie Wigilii. Jako wegetarianka od bardzo dawna ryb nie jem, ale z powodów zdrowotnych rozważam wprowadzenie ich do diety, tak od czasu do czasu. Ale za karpia chyba jednak podziękuje. Może dobrze, że mój Mikołaj mi nie sprezentował ryby :P
OdpowiedzUsuńOd kiedy po święcie ofiarowania i widoku zabijanego koziołka odstawiłam mięso, nawet nielubiany przede mnie karp kusi!
OdpowiedzUsuńCiekawe przesądy, podobne do naszych - wigilijnych.
P.S. Wysłałam Ci maila :)
Nie wiedziałam o tej bułgarskiej tradycji, ale właśnie dzisiaj jadłam karpia! I to pierwszy raz w życiu :) Ale nie wydał mi się zbyt ościsty, wręcz przeciwnie - miał tylko kilka dużych ości. Może to jakiś inny gatunek karpia :)
OdpowiedzUsuńLepszego dnia na pierwszego karpia nie mogłaś znaleźć :) Nie miał dużo ości? Chyba rzeczywiście trafiłaś na jakiegoś wyjątkowego karpia :)
UsuńNie jestem fanką ryb ale generalnie chętnie je jem jak są dobrze zrobione ale ości oczywiście też nienawidzę. Lubię Cię czytać, bez Twojego bloga nigdy bym się nie dowiedziała tylu ciekawych rzeczy o Bułgarach! (:
OdpowiedzUsuńCieszę się :)
UsuńJa też (:
UsuńLubię czytać o takich przesądach :))
OdpowiedzUsuńKarp u mnie też jest na "nie", jest tłusty i widziałam go co święta, jak pływał w wannie dziadka a później lądował na stole. Wolę kotleta rybnego :)
Ciekawie piszesz:) Nie miałam pojęcia o tych zwyczajach.
OdpowiedzUsuńI ja za rybami nie_koniecznie:) A karp - dziękuję, już wolę łososia lub pstrąga - filety rzecz jasna !!!
pozdrowienia
W zasadzie nie przepadam za karpiem, ale na tym zdjęciu wygląda apetycznie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Takie Mikołajki po bułgarsku są dla mnie idealne, bo uwielbiam ryby! :) Nabrałam ochoty na karpika. Dobrze, że Święta niedługo...
OdpowiedzUsuńKarp be, ryby za wyjątkiem filetów i wędzonej makreli be, koniec :P No dobrze, jeszcze łosoś daje radę ale tak ogólnie zgadzam się z Tobą ;) W ogóle to byłam w czwartek w Płowdiwie, ale tak spontanicznie i na szybko, z koleżanką i jej rodzicami, więc na jakieś spotkanie i tak, i tak musisz się pofatygować do Sofii :P
OdpowiedzUsuńWędzona makrela! Zapomniałam o niej. A lubię. I śledziki lubię :)
UsuńWidziałam na fejsie, już myślałam, że mnie nie lubisz, ale skoro tak wyglądają sprawy, to wybaczam ;)
Nieeee, ale tak trochę słabo byłoby rodziców zostawić, tym bardziej, że proszę, do Płowdiwu tak naprawdę zawsze mogę się pofatygować, tym bardziej, że pluję sobie w brodę, że ani razu nie przyjechałam tam na stypendium, tylko ta Sofia durnowata, tey.
UsuńNo to ja dzieciom od tej pory na Dzień Dziecka będę karpia kupował zamiast słodyczy.
OdpowiedzUsuńZdrowiej będzie.
Już widzę ten ich entuzjazm.