Dlaczego pokochałam Bułgarię?


W zeszłym tygodniu opublikowałam wpis "Jak skutecznie obrzydzić sobie Bułgarię? 10 prostych kroków", który z przymrużeniem oka pokazywał, co w Bułgarii może denerwować i jakie zachowania turystów sprawiają, że mogą zrazić się do tego kraju. Ale z racji tego, że ja nie lubię zbytnio narzekać, a Bułgarię darzę uczuciem, koniecznie musiał powstać wpis balansujący poprzedni. Zobaczcie, dlaczego pokochałam Bułgarię.

Warto zacząć od tego, że Bułgaria to Bałkany, czyli region specyficzny, który z reguły albo się kocha albo nienawidzi. Są osoby zafascynowane Bałkanami, a są takie, które widzą tam tylko chaos i brud. Ja należę do tej pierwszej grupy. Na Bałkanach czułam się dobrze od samego początku. Co prawda, pierwszych chwil w Sofii nie wspominam najlepiej, o czym możecie przeczytać tutaj, ale po pierwszym dłuższym pobycie po prostu wiedziałam, że to moje miejsce.

Nie patrzę na Bułgarię przez różowe okulary, a obserwuję otaczającą mnie rzeczywistość. Widzę minusy, absurdy, ale nie denerwują mnie zbytnio. Z dwóch powodów. Po pierwsze przyjęłam rolę obserwatora – jestem Polką mieszkającą w Bułgarii z własnego wyboru. Ale nie jestem Bułgarką. Stoję z boku obserwując, co się dzieje. Ta rola mi odpowiada. Absurdy mnie raczej śmieszą, rzadko denerwują, chyba że mam gorszy dzień. Po drugie podchodzę do Bułgarii jak do przyjaciela – przyjęłam ją ze wszystkimi minusami, które owszem, czasem są denerwujące, ale nie przeszkadzają mi w darzeniu jej uczuciem.


Dużo się mówi o bułgarskiej gościnności. Według mnie jednak, jest z nią podobnie, jak z polską gościnnością, czyli nie każdy, nie zawsze i nie dla każdego. W tym temacie nic nie może się porównać do albańskiej gościnności, którą odczuwamy praktycznie na każdym kroku. Bułgarzy są różni. Słyszałam wiele historii o tym, jacy są niemili. Też zdarzyło mi się natrafić na niemiłą panią na poczcie czy kelnerkę. Mam jednak to szczęście, że spotkałam wielu wspaniałych Bułgarów, którzy okazali mi wiele serca. Zaczynając od wykładowców na studiach na Erasmusie, poprzez wspaniałą panią, która opiekowała się nami na praktykach, mieszkańców wsi Padesz, z którymi świętowałyśmy jedno z bułgarskich świąt, pana, który sprzedał nam wino domowej roboty we wsi Rupite, koleżanki z pracy, o których pisałam w "Mojej bułgarskiej historii", kończąc na rodzinie mojego chłopaka i wspaniałej babci, która za każdym razem chce mnie wycałować i uśmiecha się z ogromną dobrocią w oczach. Nigdy w żaden sposób nikt nie dał mi odczuć, że jestem w jakiś sposób gorsza, dlatego że jestem obcokrajowcem.


To co w Bułgarii podoba mi się od samego początku, to luźniejsze podejście do życia. Każdy ma czas na spotkania z przyjaciółmi, kawiarnie zawsze są wypełnione po brzegi, jedzenie na mieście jest częścią codzienności. Nie jest nietaktem przyjęcie gości w dresie i postawienie na stole dwóch skromnym potraw, zamiast dziesięciu dań, które trzeba przygotowywać dwa dni. Posiadanie dzieci nie oznacza, że trzeba zamknąć się w domu, a przeciwnie – rodzice ze swoimi pociechami siedzą latem do późnego wieczora w parkach i kawiarniach. Bułgarzy bardzo szybko przechodzą na "ty", do czego bardzo trudno mi się przyzwyczaić i jestem pewnie jedyną osobą, która paniuje na prawo i lewo. Z moich doświadczeń wynika, że Bułgarzy nie wtrącają się do życia innych. Nikt nie zastanawia się, czy jakaś para jest po ślubie i czy dziecko jest ochrzczone. Choć możliwe, że inaczej wygląda to w małych miejscowościach.

Rzeczą, która u Bułgarów imponuje mi najbardziej jest ogromne przywiązanie do zwyczajów, tańców narodowych i muzyki. I pisząc ogromne, mam na myśli naprawdę ogromne. Tutaj dzieci uczą się tańców ludowych już w przedszkolu, każdy Bułgar zna przynajmniej podstawowy taniec, młodzi Bułgarzy znają kilkadziesiąt pieśni ludowych, chodzą do knajp, w których są grane i z dumą, nie ze wstydem, ronią łzę podczas najbardziej wzruszających pieśni. Każdy chłopiec marzy, żeby grać na gajdach, a na weselach tańczy się tańce ludowe. Młodzi ludzie jeżdżą na festiwale muzyki ludowej i ubierają się w tradycyjne stroje ludowe (zobaczcie te zdjęcia z festiwalu w Żerwanie). Koniecznie włączcie ten filmik z bułgarskiego wesela, na którym goście tańczą horo. W tej kwestii Bułgarzy są niesamowici!


Pisząc o tym, co lubię w Bułgarii, nie mogę pominąć pogody. Wprawdzie latem trochę cierpię, bo jest mi za gorąco (mimo wszystko jestem jednak Polką ;)), ale uwielbiam, że już w marcu robi się ciepło, a jesień jest ciepła, kolorowa i nie zamienia się przedwcześnie w zimę. Nie ma czasu, żeby popaść w jesienno-zimową chandrę.

Uwielbiam też bułgarską przyrodę. To, że 10 minut z Płowdiwu mam góry, a gdy mam ochotę na morze, po 3 godzinach mogę wylegiwać się na plaży. Lubię to, że jest pełno miejsc, które pozwalają na ucieczkę od cywilizacji. Małe wioseczki pozwalają poczuć się, jak 200 lat temu. Jest wiele pięknych miejsc, często trudno dostępnych i nieoblężonych przez turystów, co tylko dodaje im uroku. No i Płowdiw – moje miasto, w którym od początku czuję się jak w domu.


Tak naprawdę pokochałam Bułgarię prawie od samego początku. Uwielbiam język bułgarski, wzruszam się przy bułgarskich piosenkach z lat 80. Po powrocie z Erasmusa płakałam, tęskniąc za Bułgarią. Spotkałam tu wiele wspaniałych osób. Mój towarzysz życia jest Bułgarem. Uwielbiam podróżować po Bułgarii i poznawać nowe miejsca. Podziwiam Bułgarów za przywiązanie do swoich tradycji, lubię bułgarskie jedzenie i bułgarskie wino. Przepyszne bułgarskie wino, które piję w momencie tworzenia tego postu. To tu, w Bułgarii, przeżyłam wiele momentów, w których czułam się bezgranicznie szczęśliwa. Kocham Polskę i zawsze będzie na pierwszym miejscu w moim sercu, razem z moją wspaniałą rodziną i najbliższymi, ale to Bułgaria jest miejscem, w którym chcę spędzić życie.

A Ty, za co lubisz Bułgarię? :)

Komentarze

Popularne posty