18 rzeczy, które mogą zaskoczyć w Bułgarii – cz. I


Co może zaskoczyć Polaka, który pierwszy raz zawita do Bułgarii? Przygotowałam listę 18 rzeczy, które zaskoczyły mnie. Zapraszam na pierwszą część :)

1. Skorpiony

Skorpiony w Bułgarii? Też się zdziwiłyśmy, gdy w błagoewgradzkim mieszkanku na ścianie pojawiło się coś skorpionopodobnego. Do tej pory skorpion był dla mnie czymś abstrakcyjnym i w telewizji widziałam tylko duże okazy. Nasz bułgarski skorpion był dość mały i z początku nawet nie byłyśmy pewne, czy to skorpion. Wujek Google potwierdził jednak przypuszczenia – w Bułgarii żyją małe skorpiony. Na szczęście nie są jadowite. Jak się potem okazało, niewielu Bułgarów miało okazję je spotkać, nie wszyscy nawet wiedzą, że występują w ich kraju. Miałyśmy zatem pewnego rodzaju szczęście, czego nie można powiedzieć o dwóch skorpionach, które miały z nami styczność. Niestety zginęły tragicznie pod kapciem Sylwii.

Słodziak

2. Fryzura „na telewizor”

Niewątpliwie jedną z osobliwości bułgarskich kobiet jest fryzura „na telewizor” czy też – jak to czasem określają Bułgarzy – „na taboret”. O co chodzi? Niektóre Bułgarki, marząc zapewne o włosach niczym Beyonce czy Jennifer Lopez, dodają im na różne sposoby objętości. I tak, na bułgarskich ulicach spotkamy różnego rodzaju tapiry, począwszy od delikatnych, kończąc na skrajnościach, które wyglądają jak „taboret”. Jak one to robią, nie mam pojęcia, ale efekt naprawdę zaskakuje i bawi. Wygląda to mniej więcej tak:


Bułgaria to jeden z niewielu krajów, w których karbownica jest jeszcze masowo używana. Najczęściej wykorzystuje się ją na czubku głowy (tam, gdzie objętość jest najbardziej pożądana), ale zdarza się też na całości. Co wprawniejsze wykorzystują taki trik – karbuje się wszystkie włosy, prócz wierzchniej warstwy, którą się prostuje. Nie widać (prawie), że karbowane, a jaka objętość! W Błagoewgradzie, gdzie jest mnóstwo studentek z mniejszych miejscowości, taki widok jest na porządku dziennym. Nie zawsze tapir jest ekstremalny, ale najczęściej jest. W Płowdiwie nie spotykam już się z tym tak często. Wydaje mi się, że Bułgarki mają coraz większe wyczucie stylu, następstwem czego są też znikające tapiry. Choć mimo to, wśród krajów bałkańskich, to Bułgaria jest królową kiczu. Ale to temat na odrębny post.


3. Brak kaloryferów

Gdy na dworze zimno, wieje, pada deszcz czy śnieg, lubię owinąć się kocem i przytulić do kaloryfera. Lubię wracać zimą do ciepłego mieszkania, w którym jest sucho i przyjemnie. Tutaj niestety tak banalna rzecz, która w Polsce jest czymś naturalnym, zdarza się rzadko. W niektórych sofijskich mieszkaniach są kaloryfery, nie jest to jednak bułgarski standard. W błagoewgradzkim mieszkaniu (tym od skorpiona) miałyśmy w sypialni jeden grzejnik elektryczny. Już po godzinie od jego wyłączenia, w pokoju robiło się zimno, a niestety nie powinien pracować w nocy i gdy nikogo nie ma w pobliżu. W salono-kuchni było tak zimno, że trzeba było grubo się ubrać, aby zrobić sobie herbatę, a z ust leciała para. Nie wspomnę nawet o przyjemności kąpania się w zimnej łazience. Nienawidziłam momentu, w którym trzeba było już wyłączyć wodę i szybko przebiegać przez zimny korytarz do sypialni :) Dodam jeszcze, że nasze mieszkanie znajdowało się nad piwnicą i było tam okropnie wilgotno. Brrr, to uczucie wilgoci na ciele, ten smród wilgotnych ubrań. Bułgarskie zimy nie są może bardzo srogie, ale jest zimno, a temperatura spada poniżej zera. Kaloryfer zdecydowanie nie jest zbędny. W obecnym mieszkaniu zimą będzie nas ogrzewała klimatyzacja, ale do sypialni będziemy musieli sobie kupić grzejnik. Już nie mogę się doczekać tego ciągłego uczucia niedogrzania i kąpieli w zimnej łazience.



4. Majonez

Bułgarski majonez majonezem nie jest. To coś dziwnego, co wyglądem go przypomina, a w smaku jest… hmm nie ma smaku :) A opakowanie tego niby najlepszego (tak uważa mój Bułgar) wygląda jak serek homogenizowany (którego tak na marginesie w Bułgarii się nie kupi). Dobrze, że można kupić majonez Hellmann’s, szkoda tylko, że mały słoiczek kosztuje 6 zł. Podobno można kupić go taniej w saszetkach. Muszę poszukać.


5. Bezdomne psy i koty 

Na całych Bałkanach spotkacie mnóstwo bezdomnych psów i kotów. Na początku ten widok szokuje, wrażliwszych bardzo smuci, z czasem jednak się do tego przywyka i nie dziwi już kot pod restauracyjnym stołem, który ma ochotę na jakiś kąsek, pies śpiący na środku chodnika, a nawet grzebiący w śmieciach. Nie trzeba bać się bezdomnych psów, są przyzwyczajone do ludzi i nie są groźne, jednak w nocy, gdy poruszają się stadami, mogą być niebezpieczne. Pamiętam ich nocne wycie w Błagoewgradzie. Problem bezdomnych zwierząt długo jeszcze nie będzie rozwiązany. Brakuje pieniędzy, strategii i przede wszystkim chęci. O bezdomnych psach w Bułgarii przeczytacie także tutaj.


Błagoewgrad

6. Polskie produkty

Niby wiemy, że Polska dość dużo eksportuje do Bułgarii, ale wejście do supermarketu czy drogerii może zdziwić. Ziaja, Irena Eris, Farmona, ryby w puszkach, słodycze. Dziś przy kasie widziałam folię spożywczą „Zaradna Anna” :) A na śniadanie miałam pyszny ser z Mlekovity :) Bardzo się cieszę, że mogę go kupić, bo bułgarski kaszkawał toleruję tylko na ciepło, a gouda z polskiego mleczka z pomidorkiem – pycha. Szkoda, że jeszcze nie dotarły polskie wędliny. Ile bym dała za krakowską suchą… Popularne są też polskie marki modowe. Reserved i Mohito ubierają bułgarskich prezenterów, a Krisko, znany piosenkarz, nosi ubrania Cropp Town.



Zobacz także:
18 rzeczy, które mogą zaskoczyć w Bułgarii – cz. II
18 rzeczy, które mogą zaskoczyć w Bułgarii – cz. III

Komentarze

  1. Wpis z moich ulubionych klimatach! :)
    Pierwsza ciekawostka absolutnie odstraszająca, szybko przewinęłam fragment ze zdjęciem i czytałam dalej ;) Z niecierpliwością czekam na dalsze ciekawostki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A cóż Ty taka wrażliwa?! :D węże nie, pająki nie, skorpiony nie.. no nie wiem :D pamiętasz taki problem Nieustraszeni (Fear Factor)? :D

      Usuń
  2. Skorpion i fryzura "na taboret" zdecydowanie są moimi ulubionymi ciekawostkami :)Beyonce była by zadowolona z takiej stylizacji :D również czekam na kolejną część ciekawostek!

    OdpowiedzUsuń
  3. zdecydowanie mój ulubiony post ever ! :) polecę go u siebie, chyba nie masz nic przeciwko? :P

    zaskoczyłaś mnie Farmoną - gdyby nie fakt, że mieszkam tuż obok laboratorium, to musiałabym przeszukać pół Krakowa, żeby dostać dokładnie takie masło, jakie lubię najbardziej.

    skorpiony? wiem, co czujesz - spotkałam jednego w Meksyku i zatkałam każdą dziuręczkę w mieszkaniu ! okna były zamkniętę, prześwity w drzwiach uzupełnione ręcznikami :D

    AHA ! no i tapir !!!! :D nie przypuszczałabym nawet w najśmielszych domysłach !! :D

    Super Marija !!!! ;)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że nie mam nic przeciwko :D
      Mnie też zdziwiła Farmona. W Bułgarii kupiłam cudowny balsam tej firmy, a jak mi się skończył w Polsce, to miałam duży problem, żeby go znaleźć.
      Tak, tapir to cudowne zjawisko ;)

      Usuń
    2. a jaki, jaki ? :) ja polecam masło oliwkowe - debeściak :)

      Usuń
    3. To właściwie też masło - Tutti Frutti granat i meksykańska pitaia. Zazwyczaj w sklepach są inne, a akurat tego zapachu brak. Oliwkowe kosmetyki uwielbiam, chętnie więc sobie sprawię takie masło :)

      Usuń
  4. Bardzo ciekawy wpis. Uśmiałam się z tej fryzury „na telewizor” i karbownicy :) Chętnie wybiorę się kiedyś do Bułgarii i zobaczę te wszystkie osobliwości na własne oczy :) Całe szczęście, że te bułgarskie skorpiony nie są jadowite...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na szczęście nie są i naprawdę są rzadko spotykane. W naszym mieszkaniu im się tak spodobało, bo wilgoć osiągnęła maksymalny poziom :)

      Usuń
  5. znakomity wpis :) polecę moim znajomym!

    OdpowiedzUsuń
  6. Dziki za ten wpis, uwielbiam Cię!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma za co, cała przyjemność po mojej stronie :D

      Usuń
  7. Zal mi zwierzakow, serce by mi chyba peklo. A te fryzury troche mi sie z Jola Rutowicz kojarza. W Norwegii tez sporo domow nie ma kaloryferow :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jola chyba aż takiego tapira nie ma :D
      No jak to tak, taki zimny kraj bez kaloryferków? :)

      Usuń
  8. Rewelacyjny wpis, czekam na kolejne :) ale po zdjęciu widać, że Bułgarki efekt push up lubią nie tylko na włosach ;) czy to może tyko przypadek?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Silikonek, jak je nazywają Bułgarzy, tu niestety nie brakuje. Na pewno o tym jeszcze napiszę :)

      Usuń
    2. Cóż za rozbrajająca nazwa! :D silikonka - rewelacja :)

      Usuń
  9. Do tych dziewczyn z tapiro-taboretem na głowie musisz dodać ich niezbędny gadżet - firmowe: torebki, siatki i papierowe torby. Nie wiem czy zauważyłaś, że dziewczyny tam noszą w małej torebce najpotrzebniejsze rzeczy, a już całą resztę noszą w firmowych siatkach. Nawet w kiosku pod Uniwersytetem w Płowdiwie można było zakupić takie siatki.

    Mieszkałam zimą w Płowdiwie i nie było strasznie. Pamiętam, że do końca listopada miała otwarte cały dzień drzwi balkonowe, a 1 stycznia było 15 stopni.

    Ichni majonez jest świetny na takich kanapkach. Kromka chleba z tostera, na to kawior (taki różowy, zmielony za około 3lewa) i od góry majonez. Pychotka!

    Co do krakowskiej suchej... zauważyłaś, że tutaj nie ma sklepów mięsnych? Są mięsne produkty w marketach, ale wiadomo jaka tam jakość. Jeden sklep mięsny wyczaiłam na drugim końcu Sofii, a w Płowdiwie w ogóle takiego nie widziałam. Robią w końcu кюфтета, кебабчета, пържоли, свинско напр. със зеле, różne mięsa z grilla i nie mają potrzeby kupienia tego w sklepie do tego przeznaczonym?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzeczywiście, siateczki to ich nieodłączny element :)

      Zależy pewnie od zimy. Też, gdy wyjeżdżałam w połowie grudnia z Błagoewgradu było 15 stopni, ale w listopadzie i na początku grudnia było około 0-5. Poza tym w nocy jest dużo zimniej, no i oczywiście, gdy w domu jest zimno i wilgotno to człowiek cały czas chodzi niedogrzany.

      Cieszę się, że lubisz ichni majonez, nawet podziwiam :) Ja nie znam Polaka, któremu by zasmakował :)

      Tam, gdzie regularnie kupuję kebabczeta i kjufteta, też sprzedają mięso. Widziałam też inne sklepy mięsne, ale nigdy nie ma tam wędlin, można je kupić tylko w marketach. Ale ja nie jem tu wędlin, zdecydowanie wolę polskie. Albo jeszcze na nic dobrego (dla mnie) nie trafiłam :)

      Usuń
    2. Szczerze to w Płowdiwie nie przeżyłam jeszcze prawdziwej zimy. Popada śnieg, 2-3 dni i znowu ciepło. 2.02.2011 siedziałam na balkonie w sukience i już się opalałam :-) Chociaż zimę 2011/2012 znajomi wspominają jako bardzo srogą, że podobno było -25 stopni.

      Szczerze bułgarski majonez jem tylko na tych kanapkach, o których pisałam wyżej. Jeszcze z niczym innym go nie próbowałam, więc nie wiem czy będzie pasował.

      Gdy mieszkałam z Bułgarami w Polsce bardzo im smakowały nasze polskie wędliny, różne rodzaje mięs (niedaleko na wsi kupowali kury i króliki od gospodarzy ale również ze sklepów - i byli więcej niż zadowoleni), a suszone kiełbasy jadły nawet osoby nieprzepadające za mięsem. Mówili, że są świetne jakościowo, że tutaj w BG tak smacznych rzecz nie można spotkać.

      A tak trochę językowo - tłumaczeniowo.. Oglądałaś wczoraj "Лице в лице"? Gościli L. Balcerowicza i ponieważ NIE MA tłumaczy języka bułgarskiego wynajęli tłumacza języka angielskiego... Słoneczne pozdrowienia!

      Usuń
    3. Więc to jednak był Balcerowicz! Widziałam dosłownie 5 ostatnich sekund i tak od razu pomyślałam, że to on, ale nie miał okularów i mnie zmylił :) To naprawdę była chwilka i wydawało mi się, że sobie to wkręciłam, bo przecież Balcerowicz w bułgarskiej telewizji to mało prawdopodobne :) A jednak.
      Chyba nie chciało im się szukać albo tłumaczka angielskiego potrzebowała zajęcia :)

      Usuń
  10. Świetny wpis, poproszę jak najwięcej tego typu :) Bułgaria jest jednak mało popularnym kierunkiem emigracji i długich podróży, więc super, że prowadzisz takiego bloga i można się u Ciebie dowiedzieć ciekawych rzeczy o tym kraju.

    OdpowiedzUsuń
  11. Mnie zdziwiły jeszcze prysznice, a raczej brak tradycyjnego brodzika. Po kąpieli cała łazienka zalana jest wodą. W domu, w którym obecnie mieszkam, jedna z łazienek jest na tyle mała, że można brać prysznic siedząc jednocześnie na muszli klozetowej ;). Może to takie 2w1 :D.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciiii, brak brodzików będzie w trzeciej części ;) te najmniejsze, z prysznicem nad toaletą są najlepsze :D

      Usuń
  12. Ja dodam jeszcze brak rozkładu jazdy autobusów ;p

    OdpowiedzUsuń
  13. Tak, te fryzury naprawdę są dziwaczne. Ja nazywam je "na Peggy Bundy". Powiedziałam mojemu Bułgarowi, żeby zapomniał, ze kiedykolwiek mnie zobaczy w czymś takim. Na moim ślubie miałam rozpuszczone proste zwyczajne włosy. Moja teściowa była oburzona, oburzona!

    OdpowiedzUsuń
  14. A już sie wybierąłem w tym roku do Bułgarii, a tu te skorpiony...
    Żartuję. :-)

    Na jakimś blogu czytałem, że biały ser jest drogi w Bułgarii, to prawda?

    OdpowiedzUsuń
  15. Haha zgadzam się z Tobą, wielość polskich produktów a zarazem brak niektóych podstawowych, do kótrych się przyzwyczailiśmy w Polsce rzeczywiście zaskakuje. Musiałam się nieźle nagłowić, żeby zrobić sernik na zimno z galaretką i owocami, kiedy gorącym latem nabrałam na niego ochoty, przy
    braku zwykłego twarogu i galaretki...
    Lekko wytrawny sernik ze słonawej izwary i galarekti home made smakował osobliwie ;)

    Pozdrawiam ciepło,
    Agata

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty