11# Prawdziwe historie z Bułgarii: Dwie siostry

W tej sprawie niewiadomych jest więcej niż pewnych informacji. Nie ma ani jednego zdjęcia, są o niej tylko cztery artykuły. Otrzymujemy kilkanaście części układanki i – choć wielu elementów nam brakuje i nie możemy zobaczyć całego obrazu – historia tak bardzo mnie zaintrygowała, że musiałam ją tu opowiedzieć. To mógłby być scenariusz filmu.

14 września 1999 roku sąsiedzi usłyszeli przeraźliwe wrzaski z mieszkania rodziny Damjanowów w mieście Razłog. Około 21.00 policja przybyła pod wskazany adres i wyważając drzwi, które okazały się być zamknięte, weszła do środka. W przedpokoju leżała 14-letnia Cweta z ranami ciętymi na ciele, a dalej, w kałuży krwi, jej 19-letnia siostra Ani. W całym mieszkaniu była krew i ślady walki. Rodzice dziewcząt byli w tym czasie na spotkaniu z przyjaciółmi.

Ojciec dziewczynek, Georgi Damjanow, był znanym w mieście człowiekiem – był dyrektorem Wojewódzkiego Urzędu Spraw Wewnętrznych w Razłogu. Od razu po wydarzeniu, na miejsce przybyły jednostki specjalne policji i policyjni psycholodzy z Instytutu przy MSW.

Gdy policjanci weszli do mieszkania, Cweta była w złym stanie i mówiła niespójnie. Została przewieziona do szpitala. Gdy poczuła się lepiej opowiedziała, że do mieszkania wtargnął zamaskowany mężczyzna. Ani otworzyła drzwi i pierwsza została zaatakowana. Cweta rzuciła w jego stronę doniczkę z kwiatami.

Żeby spojrzeć pełniej na sprawę, musimy jednak cofnąć się trochę w czasie. Rodzina otrzymywała wcześniej groźby dotyczące morderstwa – przez telefon i listownie. Co więcej, młodsza Cweta była w przeszłości kilka razy zaatakowana przez nieznanego mężczyznę. Pierwszy raz wysoki nieznajomy napadł na nią w mieszkaniu 14 sierpnia 1997 roku. Miał ją uderzyć wazonem, związać i dusić. Wychodząc z mieszkania, wbił nóż w portret jej ojca. Cweta miała wtedy jedynie 12 lat. Jej ojciec sam dokonał oględzin miejsca zdarzenia. Innym razem, 2 marca 1998 roku, ten sam mężczyzna zaatakował ją na stoku narciarskim obok Banska. Dziewczyna trafiła do szpitala. Jej pokój był pilnowany przez policjantów, mimo to dziewczyna ponownie miała zostać napadnięta.

W związku z tymi wydarzeniami i groźbami, jakie otrzymywał Damjanow, patrol policyjny bardzo często pilnował bloku, w którym mieszkała rodzina. W dniu ataku został jednak wezwany z powodu kradzieży w sąsiednim budynku.

Już kilka dni po wydarzeniu, Bogomił Bonew, który był wtedy ministrem spraw wewnętrznych, powiedział przed mediami, że na 99% wiadomo, w jaki sposób doszło do zabójstwa, służby czekają jedynie na ostatnie ekspertyzy. Dodał, że za tym zabójstwem stoi ogromna ludzka tragedia.

Krótko po tym, oficjalnie potwierdzono, że za śmierć Ani jest odpowiedzialna jej młodsza siostra Cweta, a kilka dni później minister Bonew zapowiedział, że Damjanow zostanie zwolniony. „Nie możemy pozwolić, aby człowiek taki jak podpułkownik Damjanov pozostał w systemie MSW. Nie możemy mu wybaczyć, że zakpił ze swoich kolegów. Bóg nigdy nie wybaczy mu tego, co zrobił rodzinie”. Powodem tych, dla mnie dość szokujących, bo bardzo emocjonalnych słów, miała być wstępna opinia psychologów, którzy stwierdzili, że za problemy psychiczne dziewczyny była odpowiedzialna przemoc domowa. Ojciec miał skłonności sadystyczne i był chorobliwie wymagający. Relacje w rodzinie były starannie ukrywane przez lata, a wcześniejsze ataki na Cwetę zainscenizowane.

Jeśli chodzi, o wydarzenia z 14 września – dowodów na winę Cwety było wiele. Nikt z sąsiadów nie zauważył, że ktoś nieznajomy wchodził do bloku. Oprócz tego, drzwi wejściowe mieszkania były zamknięte od środka. Cweta ściskała w ręce kilka kosmyków włosów siostry, a na wieszaku wisiały jej ubrania, które były ubrudzone krwią. Scyzoryk, który był narzędziem zbrodni, pochodził z ich mieszkania. Ani została uderzona nożem aż 32 razy, co świadczy o wielkich emocjach.

Psycholodzy uznali, że wszystkie ataki na Cwetę zostały przez nią zainscenizowane. Podobno już w 1997 roku wersja opowiedziana przez rodzinę wydała się innym policjantom podejrzana, ale autorytet Damjanowa nie pozwalał jej kwestionować. Siostra Ani miała być jedyną w rodzinie, która miała wątpliwości co do prawdziwości ataków.

Po rzekomym napadnięciu w 1997 roku, Cweta leczyła się psychiatrycznie. Kilka razy jeździła na leczenie do Sofii. Jakie dokładnie były jej problemy, nie wiadomo.

10 miesięcy po tragedii w gazecie „Сега“ („Teraz”) pojawił się artykuł, który daje zupełnie inne światło na tę sprawę i sugeruje, że być może wszystko wygląda inaczej, niż nam się wydawało.

Krótko po wydarzeniach psycholodzy z Instytutu przy MSW, z Bojkiem Ganczewskim na czele, podali w mediach portret psychologiczny rodziny Damjanowów, a jedno z jego zdań wywołało poważne konsekwencje dla Georgiego Damjanowa. Mowa o „prawdopodobnym istnieniu skonsumowanych lub nieskonsumowanych związków kazirodczych”. Ojciec od razu został obwiniony przez media o przemoc seksualną wobec swoich dzieci i jak pisałam wcześniej, został też zwolniony z pracy.

10 miesięcy później postanowiono jednak zatrudnić go ponownie, argumentując, że jest niewątpliwym profesjonalistą. 45-letni wtedy Damjanow, pracował w policji kryminalnej od 1982 roku. Mieszkańcy Razłogu też podobno nie wierzyli w te zarzuty.

On, jego żona Rosica i Cweta zamieszkali u jego rodziców, a do mieszkania, w którym wydarzyła się tragedia nie chcieli wracać. Od kilku tygodni Rosica sama z Cwetą mieszkały w ich domku letniskowym. Wszyscy razem jeździli regularnie na spotkania z psychologiem do Sofii.

Według psycholożki, Mimozy Dimitrowej, która zajmowała się Cwetą przed zabójstwem, psycholodzy z Instytutu przy MSW zrobili ogromny błąd, podając do opinii publicznej portret psychologiczny rodziny, a zwłaszcza zamieszczając sformułowanie o „skonsumowanych lub nieskonsumowanych związkach kazirodczych”. To zdanie zostało źle zrozumiane przez media jako przemoc seksualna wobec córek, natomiast w języku psychologii oznacza to pogwałcenie pewnych zasad psychokomunikacji w rodzinie.

Bojko Ganczewski nie chciał dać wywiadu gazecie, ale powiedział, że rozkaz ministra Bonewa, żeby przedstawić portret psychologiczny mediom doprowadził dwóch jego pracowników do depresji.

Po publikacji portretu Damjanow odbył 10-godzinną rozmowę z psychologami z Instytutu przy MSW i został poddany wykrywaczowi kłamstw. Podpułkownik powiedział, że przy wyjściu Ganczewski powiedział mu, że może wyjść stamtąd z podniesionym czołem.

Psycholożka Mimoza Dimitrowa bardzo przeżyła tę tragedię, bo znała obie dziewczyny. Cweta chodziła do niej na wizyty po pojawieniu się pierwszych oznak problemów psychicznych. Dimitrowa od początku twierdziła, że Cweta musi opuścić rodzinę, żeby wyzdrowieć. Ojciec jest ofiarą relacji między matką i córką, a ta jest niezdrowa.

„Matka otacza córkę nadmierną uwagą, chroni ją przed wszystkimi i wszystkim, bez jej obecności czuje się źle. Ciągle trzyma ją w swoich kajdanach. Podczas gdy zewnętrznie matka i obie córki są ofiarami silnego ojca, na poziomie psychicznym silną postacią w rodzinie jest matka. Ona chce zachować status quo, jeśli chodzi o całkowity związek i kontrolę nad córką.”

Dimitrowa mówi, że taki związek nie może zostać rozwiązany, musi zostać zerwany poprzez oddzielenie dziecka od matki. W Bułgarii, w przeciwieństwie do np. USA, jest to niemożliwe.

Według Dimitrowej to nie przypadek, że zabójstwo wydarzyło się w nocy przed wyjazdem Ani na studia do Sofii. Ani ciągle wątpiła, czy ​​ataki na Cwetę nie były tylko owocem jej wyobraźni i jej to mówiła, a odejście siostry pozostawiłoby Cwetę całkowicie we władzy jej matki. Fakt ten mógł wywołać w Cwecie agresję wobec jej odchodzącej siostry.

Sprawa w sądzie miała dopiero się odbyć. Według psychologów, obrazy rzekomych napastników były wynikiem naturalnej reakcji psychiki, chciała w ten sposób zwrócić uwagę na problem w rodzinie. Cweta zabiła swoją siostrę w stanie ciężkiego zespołu stresu pourazowego i nie była poczytalna.

10 miesięcy po wydarzeniach dziewczynka twierdziła, że traci wzrok, nie widzi dalej niż 2,5 metra od siebie. Nie stwierdzono jednak żadnych medycznych przyczyn, założono więc, że wszystko ma podłoże psychiczne.

Niestety nie znalazłam żadnej informacji, jak przebiegł proces i co stało się z Cwetą. Podejrzewam, że nie została skazana i trafiła do szpitala psychiatrycznego. Jestem ciekawa, czy udało jej się ułożyć swoje życie.

Historia jest bardzo niejednoznaczna, wiemy niewiele, pewne jest natomiast, że w tym razłożkim domu działo się coś złego. Gdyby ta historia wydarzyła się w Stanach, znalibyśmy pewnie wszystkie szczegóły, może nawet powstałby film inspirowany tymi wydarzeniami, ale to Bułgaria, znamy więc tylko część układanki. Co o tym sądzicie?

 

Źdródła:

Трагедията в Разлог - 10 месеца по-късно...

Убиха дъщерята на полицай в Разлог 

Заклаха дъщерята на шефа на РДВР в Разлог 

Мъже в черно и в България 

Бащата на убитото в Разлог момиче ще бъде уволнен от МВР

Komentarze

Popularne posty